o swicie (czyli ok. 11:00) po mocnej integracyjnej imprezie przyszlo nam odzyc i zaznac rzeskiego gorskiego powietrza. Z cyklu - zwiedzamy kolejne osobliwosci sowieckie - wjechalismy samochodem na wysokosc 3200npm, by dokonac ataku szczytowego na najnizszy z czterech wierzcholkow najwyzszego szczytu Armenii (w obecnych granicach) czyli Aragats. Mielismy wspiac sie na wysokosc 3893. W lecie przejscie to (poza problemami z wysokoscia) mozna zaliczyc do latwych. Nachylenie minimalne, widocznosc dobra. Jednak o tej porze roku pogoda zaczyna platac figle. Nam przyszlo wchodzic we mgle i silnym wietrze (ok. 50-60km/h), co przy temperaturze ok -3 stopni dawalo wrazenie ok. - 10 -15 stopni. Podstawowym problemem byla orientacja. Wierzcholek odslonil sie tylko na chwile i dzieki temu wylapalem azymut na kompasie. Ormianie nie znaja czegos takiego jak szlaki turystyczne, a gora nie ma zadnych punktow szczegolnych, zadnych drzew, krzewow. Wyglada jak subpolarna pustynia przetykana wielkimi powulkanicznymi glazami. W tej snieznej pustyni czlowiek naprawde moze poczuc sie osamotniony. Przed nami szla grupa (jak sie pozniej okazalo polakow) ktora nie doi konca szla wlasciwie. zlapalismy ich na ok 3600mnpm. i na skutek ich opowiesci o tym co wyzej postanowilismy zawrocic.
Po zejsciu z gory zwiedzilismy jeszcze piekna twierdze z urokliwym kosciolkiem z wulkanicznego - czerwonego bazaltu, a potem rozkoszowalismy sie swiezo zabitymi i upatroszonymi pstragami w pomidorach i papryce (pstragi sa tu 3 razy wieksze niz nasze).
Po zwiedzaniu wyruszylismy w trase, by jeszcze przed polnoca dotrzec do sevan nad jeziorem Sevan, by nastepnego dnia zobaczyc klasztor sevanavank. Jezioro to zajmuje ok. 5% powierzchni calego kraju, a sevan to ichniejszy sopot (ceny w lecie sa ponoc zabojcze). Nam udalo sie zdobyc bardzo tani nocleg w hotelu, w ktorym bylo ormianskie wesele. Niecale 10 dolarow za 5 osob to naprawde niezla cena za apartament;-) co poprawilo nam troche humory po wieczornej akcji.
Pod sam koniec dnia, kiedy dojezdzaliosmy do Sevan Domi najechala troche niefortunnie na kraweznik, ze rozerwalismy opone. Akcja z zamiana na zapasowa nie byla problemem, nawet po ciemku i w deszczu, jednak wizja kary umownej 500 dolarow juz wesola nie byla.