Dzis rozdzielamy sie w poszukiwaniu roznych doznan. Jawo, Qn i Domi zostaja w Batumi, a potem jada na jakas zabita dechami wioche nad morzem, by integrowac sie z tubylcami, a my robimy to samo tyle ze jadac w kaukaz, a bedzie to nielatwe. Byc moze jeszcze dzis uda nam sie dotrzec do mestii, a jesli nie to bedziemy nocowac w Zugididi na granicy z Abchazja. droga do Mestii to meka - z Zugididi bedzie ok 6-7 godzin gorskiej drogi, serpentyn, przepraw przez rzeki. a wszystko po to, by spojrzec w oczy jednej z najpiekniejszych gor swiata - Uszbie (oczywiscie nie bedziemy na nia wchodzic), a takze chcemy dotrzec do uszguli slynacego z widoku na szchare - najwyzszy szczyt gruzji i kamiennych wiez mieszkalnych, wpisanych na liste unesco.slowem bomba. A przy tym mamy zamiar doswiadczyc atmosfery glebokiego kaukazu i jego bogatej tradycji, ciekawej kultury i dobrych smakow.
Przez to, ze jedziemy w Kaukaz, mozemy stracic kontakt ze swiatem na 3-4 dni. Zobaczymy czy dotarl tam juz internet;-)
Mam nadzieje, ze nastepny wpis bedzie juz z Mestii.
... no i jest. Po 8 godzinach jazdy marszrutka dotarlismy skrajnie wymeczeni. Szczegonie marszrutka pomiedzy Zugdidi przy granicy z Abchazja, a Mestia - to byla osobliwosc nad osobliwosci. Juz w pierwszych minutach jazdy siedzielismy ze starym spiewajacym ludowe piesni gruzinem, bochnem chleba i gruszkowym samogonem, zapiajanym slona woda mineralna - bo duzo tu takich. Wszystko to na serpentynach i na takich wertepach, ze pol szklanki zawsze wylewalo sie na kolana naszemu Tamadzie (glownodowodzacemu imprezy). Maja, zeby wylgac sie od picia (co naprawde nie bylo latwe) musiala wmawiac im, ze jest w ciazy, co z kolei skutkowalo 5 toastami w moim kierunku dotyczacymi dziecui, macierzynstwa itp. Cale picie odbywalo sie podle rytu gruzinskiego, tzn. kazda szklaneczka czaczy (samogonu) byla poprzedzana wygloszeniem toastu, a toasty trwaja 5-15 minut.To o czym do tej pory czytalismy teraz stalo sie namacalne, choc w trudnych dla blednika okolicznosciach.
Po dotarciu do mestii trafiismy do raju - czysty schludny homestay (co tu jest raczej wyjatkiem) i z pelnym wyzywieniem - full wypas swanetyjska kuchnia (lacznie ze swiezym miodem, serem etc.).
Jutro ruszamy skoro swit z niemka, francuzem, wlochem, jakas/jakims skosnym czlowiekiem terenowka do Ushguli -czyli kamiennych wiez wpisanych na liste UNESCO. Pewnie za 2 -3 tygodnie dojazd tam bedzie juz calkowicie niemozliwy, ze wzgledu na snieg i stan drog. Potem jedziemy do czola lodowca w okolicy Uszby... ale o tym - jutro szczegolowo.